Witajcie, już jutro w wielu przedszkolach odbędzie się dzień dyni. Z opublikowaniem tego wpisu czekałam kilka miesięcy, na "odpowiedni czas" z braku laku i czasu umieszczam go dopiero dziś. Być może przyda się tym z Was, które tak jak ja szukam pomysłów na ostatnią chwilę.
Jesteśmy już po Dniu Edukacji Narodowej, czyli potocznie zwanym dniu nauczyciela. Jak co roku, przy tego typu okazjach pojawia się dylemat: czy i za ile należy kupować prezenty nauczycielom. Cóż, jak przeważnie - punkt widzenia zależy od punktu siedzenia.
Jak nagradzać dzieci? Naklejki, pieczątki, piórka, koraliki... ale co dalej? Na pieczątki na rękach skarżą się rodzice, naklejki znajduję poprzyklejane do podłogi, piórko łatwo zgubić, a na pojemniczki na koraliki zwyczajnie nie ma miejsca w sali.
Postanowiłam wykonać z dziećmi albumy na nagrody, którymi mają być naklejki i pieczątki. Chodziło mi o to, by dzieci mogły "zarobione" naklejki oglądać i zbierać. Tak, by rosła w nich duma, kiedy spojrzą na wspaniałe kolekcje (które wierzę, że uzbierają!).
Zabraliśmy się więc za albumy. Kupiłam najtańsze z możliwych zeszyty 32 kartkowe, za niecałe 50 groszy, czyste, bez kratki czy linii. Razem z nauczycielką współprowadzącą grupę okleiłyśmy zeszyty różowymi i niebieskimi kartkami (kolory bez znaczenia, po prostu tylko tego kolory kartki były dostatecznie duże). Następnie na każdy zeszyt przykleiłam znaczek. Chciałam, by dzieci w każdej chwili mogły wziąć swój zeszyt, uznałam, że po znaczkach najłatwiej będzie go zidentyfikować.
Nadszedł czas zajęć. Dzieci odszukiwały swoje zeszyciki. Później wodziły palcem po znaczku, rysując go. Następnie , te z nich, które czuły się na siłach próbowały odtworzyć znaczek na okładce. Drugą z możliwości było dowolne ozdobienie okładki. Wyszło pięknie!
Dzieci uwielbiają zbierać naklejki i pieczątki. Po rozmowie z panią psycholog i instrukcjach, które nam udzieliła, przyznajemy dzieciom naklejki za daną czynność, a nie przykładowo za cały dzień. Czyli za dobre zachowanie na spacerze (oczywiście, precyzujemy co oznacza "dobre"), za sprzątanie zabawek przed śniadaniem, za sprzątanie sali na koniec dnia, za zajęcia z języka angielskiego itp.
W praktyce wygląda to tak: dzieci przychodzą raniutko, do śniadania mają czas na zabawę swobodną. Na około 20 minut przed śniadaniem sprzątają salę, po czym siadają ze swoimi zeszytami do koła i otrzymują naklejkę/pieczątkę, którą same przyklejają lub wstawiają do zeszytu. Jeśli zjedzenie drugiego śniadania jest dla nich problemem (tak jak większość przedszkoli przechodzimy na zdecydowanie zdrowszą dietę), to również zachęcamy je naklejkami/pieczątkami - oczywiście, kiedy zawiodą wszystkie inne argumenty. Zwyczajem w naszym przedszkolu jest też, że dzieci po zajęciach dodatkowych również otrzymują pieczątki na rękę. Staram się, by prowadzący przybijali te pieczątki do zeszytów, tym samym powiększając kolekcję.
W zeszytach podoba mi się to, że kojarzą się dzieciom z sukcesem. Staramy się, by każde dziecko otrzymało choć jedną naklejkę dziennie, by miało świadomość, że choć na jednym polu "powinęła się noga", to nie jest ono do końca złe i niedobre, ale musi się bardziej postarać i potrafi to robić.
Choć system naklejkowy działa już od września, to nie pojawia się wymuszenie w stylu: nie będę sprzątać/ ustawiać się i cokolwiek innego, jak nie dostanę naklejki. Więc jak dla mnie - działa. A dzieci z dumą prezentują swoje kolekcje rodzicom (nie tylko swoim).
A Wy jak motywujecie swoich podopiecznych? Jak ich nagradzacie?
Pozdrawiam,
Monika
Metoda ta działa w pracy z moją grupą, którą znam od kilku lat. Zanim ją zastosujesz przemyśl, czy aby na pewno pomoże ona zrealizować cele, które sobie założyłaś.
Metoda ta działa w pracy z moją grupą, którą znam od kilku lat. Zanim ją zastosujesz przemyśl, czy aby na pewno pomoże ona zrealizować cele, które sobie założyłaś.
Do każdego tematu przygotowuje zestaw ilustracji, które pokaże dzieciom podczas zajęć. Jestem też zwolenniczką własnoręcznie wykonanych pomocy dydaktycznych, więc pełno mam puzzli, memory, domino różnego rodzaju, uwielbiam robić też liczmany.
W zeszłym roku złapałam się na tym, że nie pamiętam, jakie ilustracje już mam, albo że nie mogę ich odnaleźć. Postanowiłam posegregować je tematycznie. Padło na najzwyklejsze białe teczki wiązane (teraz postawiłabym jednak na te z gumką). Posegregowane, wsadzone do teczek, teczki podpisane i do szafki. Teczek było ok. 19-20, miały swoja zawartość i trochę ważyły. Co tygodniowe, a czasem codzienne wyciąganie wszystkich teczek, wyszukiwanie potrzebnych ilustracji i odkładanie tych już zbędnych do właściwej teczki okazywało się czasochłonne, więc najczęściej ilustracje lądowały wrzucone luzem do szafki.
Postanowione - teczki muszą by lepiej podpisane i zdecydowanie "na wierzchu". Na Pinterest natrafiłam na takie zdjęcie:
i pomyślałam, że wygląda to całkiem schludnie. Zaczęłam poszukiwania odpowiedniego pudła. Obeszłam wszystkie markety i najbliższe ideałowi pudełko znalazłam w PSB Mrówka, przy okazji zakupów akcesoriów rowerowych. Wszystkie teczki przytargałam do domu, a właściwie przywiozła mi je koleżanka, kiedy byłam na zwolnieniu. Dwie godziny zajęło mi segregowanie i robocze podpisywanie teczek. Później - etykiety. Zależało mi, by nie były one ze zwykłego papieru, który trzeba będzie laminować, bo inaczej nie posłuży nam długo. Znalazłam stare strony działowe do segregatora, które są z miękkiego plastiku, prawie folii. Pocięłam je - odcinałam dziurki, później przecinałam je na kilka części i nadawałam im kształt zakładek indeksujących. Na samoprzylepnym papierze wydrukowałam ogólne hasła, przykleiłam je na zakładki, a zakładki na teczki.
Krok po kroku:
Potrzebujemy papieru samoprzylepnego, na którym wydrukujemy hasła, twardej folii lub miękkiego plastiku, taśmy klejącej i nożyczek
Nadajemy kształt naszym etykietkom:
Przyklejamy hasła na etykietki,
a etykietki na teczki:)
A Wy jak przechowujecie swoje pomoce dydaktyczne?
Pozdrawiam,
Monika;)
Pozdrawiam,
Monika;)
Lubicie warsztaty i szkolenia? Ja bardzo! Niestety nie zawsze trafimy na te ciekawe... Lubię różne rodzaje takich przedsięwzięć. Zarówno te bardziej starodawne, jak np. Metoda Dobrego Startu, jak i te bardziej nowoczesne, choćby te organizowane przez KLANZA. Ciekawią mnie szkolenia metodyczne, ale najbardziej uwielbiam muzyczne, ruchowe i plastyczne, najlepiej te, na których wszystko mogę zrobić sama - czyli zatańczyć, zaśpiewać, narysować, wyciąć i przykleić. Idealne połączenie to te trzy ostatnie w jednym!
Odkąd rozpoczęłam pracę w nowej placówce (niedawno minęły dwa lata), która daje możliwość rozwoju i w tym rozwoju wspiera, zaczęłam na własną rękę szukać szkoleń. W facebookowej grupie Przedszkolanki.com polecono mi Maraton Artystyczny. Trwała wtedy pierwsza edycja, niestety nigdzie w pobliżu mojej miejscowości. Naczytałam się samych pozytywnych opinii, oczyma wyobraźni już widziałam siebie w tęczowej spódniczce, ach, bajka... Postanowione. Stanę na rzęsach i pojadę.
Właściwie nie musiałam stanąć na rzęsach, wystarczyły stopy i trampki na nich, bo Maraton przyjechał z drugą edycją do Szczecina. Poszłam do Pani Dyrektor, zebrałyśmy przedszkolną ekipę i wyruszyłyśmy. Uprzednio oczywiście umawiając się, kto jaki kolor stroju wybierze - organizatorzy podali informację, że kolorowe przebrania mile widziane. Mi w to graj! Uwielbiam wszelkiego rodzaju przebieranki.
Okej, ruszyłyśmy. Na miejscu rejestracja i upominki już od wejścia - plakat, egzemplarz "Bliżej przedszkola" w tęczowej reklamówce. Szybka akcja przebieranie, malowanie. Radość jeszcze przed rozpoczęciem, bo obok zaułka, gdzie przebierałam się z koleżanką przeszły prowadzące, zauważyły nas i oczywiście doceniły nasze przebrania. Ja byłam niebieska, moja towarzyszka różowa. Tak długo czekałam, by wziąć udział w tym maratonie, że kiedy przechodziły prowadzące, czułam, jakbym spotkała celebrytki!:)
Do rzeczy. Wesołe dzwonki Moni i Gabi przywołały nas na oficjalne rozpoczęcie Maratonu. Na sali gimnastycznej pełno kolorowych instrumentów, parasoli. Powitano nas krótkim wstępem i poproszono o wystąpienie osoby, które postanowiły się przebrać. Na 120 przebrało się nas tylko 7. Dla mnie plus, bo konkurencja mniejsza:) Nagroda bardzo fajna - zestaw ilustracji i jeden egzemplarz "Bliżej przedszkola". W miarę szybko i sprawnie nastąpił podział na trzy grupy: różową, niebieską i limonkową. Każda z grup miała inny rozkład zajęć. Ja trafiłam do grupy niebieskiej, czyli Gabi Mrozickiej.
Warsztat plastyczny - Gabriela Mrozicka
Zawsze podkreślam, że mam dwie lewe ręce do działań plastycznych, ja jestem muzyczna i już! W trakcie tego warsztatu przygotowaliśmy 4 prace plastyczne - Stracha Stacha, Króliczka Chrupcia, Karanawałowego Clowna i Olafa z Krainy Lodu. Powtarzam, że ja plastycznie to nie bardzo... ku zdziwieniu mojemu i koleżanek - wyszło mi! Mało tego - wyszło mi ładnie! Ogromny plus to instrukcje do każdej grupy wiekowej. Od początku było jasne, że to, co wykonujemy podczas zajęć prowadząca Gabi przerobiła z różnymi grupami wiekowymi. Oprócz dokładnych instrukcji podczas warsztatu otrzymałyśmy wiele wskazówek dotyczących pozyskiwania materiałów do zajęć plastycznych, ich przetrzymywania itp. Ach ci panowie z działu tapet... :) Gabrysia urzekła mnie swoją otwartością, doświadczeniem i atmosferą, którą stworzyła w trakcie trwania warsztatu. Na osobną wzmiankę zasługują materiały użyte podczas zajęć. Wszystko oprócz markerów było nowe, dobrej jakości, każdy ścinek i skrawek można było zabrać ze sobą. Zajęcia były naprawdę przemyślane, dobrze rozplanowane w czasie i ciekawe.
Warsztat teatralny - Jakub Zydlewski
Najmniej wyczekiwany przeze mnie warsztat. Teatr jest nie dla mnie, jako widz owszem, ale nie jako aktor. Jestem z natury nieśmiała i niepewna siebie, więc takie zajęcia to dla mnie udręka. Wchodzimy na salę, Prowadzący przygotowuje ostatnie rekwizyty - myślę sobie - będzie średnio. Nic bardziej mylnego. Całe zajęcia były bardzo przyjemne, nie trzeba było brać udziału we wszystkim. Atmosfera bardzo miła, nie wstydziłam się i nie odczuwałam zażenowania żadnym z ćwiczeń. Wszystkie propozycje przygotowane przez Kubę były ciekawe, do wykorzystania w różnych grupach wiekowych. Kuba był otwarty na nasze propozycje i spontaniczny.
Warsztat sportowy
Brazylia, zumba, mistrzostwa piłkarskie - w pół godziny, krótko i treściwie. Super zabawa, uśmiałyśmy się i ubawiłyśmy jak dzieciaki!
Warsztat muzyczny - Monika Kluza
Wisienka na torcie, najbardziej wyczekiwany warsztat - muzyczny! Monika cała w różu, przedstawiła się i swoją otwartością zdobyła moje serce. Piękne, kolorowe instrumenty, rekwizyty do tańca, wpadające w ucho melodie i układy taneczne - mój świat. Tanecznym i muzycznym krokiem przeszliśmy przez wszystkie pory roku. Urzekł mnie jesienny taniec do przepięknej piosenki "Jesień, jesień już" (od maratonu nieustannie ją nucę...). Były również piosenki na powitanie, propozycje jasełek, wspólnych zabaw na dzień rodziny... nie sposób wymienić wszystkiego. Była gra na tęczowych instrumentach, wspólne śpiewanie - moja bajka! Poznałam też flowersticki - coś o czym wcześniej nie miałam pojęcia, nauczyłam się kręcić cyrkowym talerzem - super sprawa. Zapomniałabym dodać - piosenki lecą w samochodzie u koleżanki, tak się nam spodobały, a moje Biedronki nie zaczną dnia, jeśli nie odśpiewają "Hej, witam was".
Niektórzy uważali, że warsztat muzyczny był przeładowany reklamą "Tęczowej muzyki", instrumentów i całego przedsięwzięcia jakim jest Maraton Artystyczny. Owszem, Monika zachwalała swoje "produkty", ale halo! Te "produkty" to jej dzieci, chwali się nimi, bo jest czym! Wszystkie piosenki i melodie są piękne, widać, że powstały z miłości do muzyki, z głębi serca. Widać, że to wszystko kosztowało organizatorów bardzo dużo pracy. "Reklama" jak to niektórzy ujęli - mnie nie przeszkadzała.
Na czas trwania warsztatów na korytarzu wystawiono stoisko ze wszystkimi produktami prezentowanymi podczas zajęć.
Nie pamiętam dokładnej ceny Maratonu Artystycznego, jednak oscylowała ona w pobliżu 300zł. To dużo, jak na jeden dzień, jednak kiedy złożymy wszystko w całość, kwota przestaje być przerażająca. W cenie oprócz materiałów plastycznych, płyty z podkładami muzycznymi oraz tekstów piosenek i scenariuszy uroczystości był przepyszny obiad i poczęstunek, kawa i herbata, masa gadżetów i nagród. Nigdzie, ale to nigdzie nie doświadczyłam, by po pierwszej przerwie nie zabrakło ciastek, stoisko nie było wykupione do cna, w toaletach nie zabrakło papieru, a osoby obsługujące imprezę były spokojne i uprzejme. Do czasu Maratonu Artystycznego. To wszystko drobiazgi, jednak zebrane w całość znacznie wpływają na wizerunek organizatorów i opinię o wydarzeniu. Takiej atmosfery jak na maratonie dawno nie doświadczyłam. Managerem projektu jest Kinga Kurczek, która okazała się przesympatyczna, jak wszystkie osoby, które pracowały przy Maratonie!
Cały Maraton zakończył się wielkim finałem. Wszystkie trzy grupy spotkały się w jednej sali, gdzie Monika, Gabi i Kuba zaskoczyli nas krótkim wystąpieniem w ich interpretacji strojów krakowskich. Później, wspólne tańce i śpiew, rozdanie kolejnych upominków, pamiątkowe zdjęcia. Nie czułam nóg, straciłam głos, ale nie chciałam wychodzić. Takich warsztatów powinien doświadczyć każdy nauczyciel, niezależnie od stażu pracy. Młody zobaczy, że istnieje coś jeszcze poza uciążliwą dokumentacją, a starszy zobaczy, że jednak można inaczej, nowocześniej, nie tracąc przy tym wartości jakie przekazywane były starymi metodami.
Dzień przed rozłożyła mnie grypa. Do 23.00 szyłam ręcznie spódnicę do przebrania. Przez cały Maraton ledwie chodziłam na nogach. Ale było super. Kolorowo, muzycznie, tanecznie. Masa inspiracji, motywacji, dużo nowości i pomysłowych rozwiązań. Zdecydowanie polecam każdemu. Już rozmyślam nad strojem na kolejną kosmiczną edycję, ;)
Bardzo, ale to bardzo godne pochwały jest wsparcie przez Organizatorów budowy Małopolskiego Hospicjum dla dzieci.
Poniżej film z drugiej edycji Maratonu Artystycznego w Szczecinie:
Organizatorem Maratonu Artystycznego jest Centrum Edukacji Artystycznej Muzylek Moni. *
Z niecierpliwością czekam do kwietnia, na trzecią edycję:)
Pozdrawiam Was,
Pozdrawiam Was,
Monika
*wpis nie jest sponsorowany.